05-03-2011 23:03
Rango - The lizard, he's gonna die
W działach: Filmy, Polecanki | Odsłony: 4
Wróciliśmy z Dziwożoną z kina i muszę stwierdzić, że trailery przygotowały mnie na dużo, ale nie aż tak wiele zarąbistości. Rango wymiata w pionie i poziomie, nie trzeba regulować odbiorników.
Już sam pierwszy zwiastun zwiastował (haha!) dobrą zabawę z niezłą animacją i ciekawymi bohaterami. Siadamy sobie w kinie, zaczyna się od kawałka dotyczącego nie rozmawiania w kinie przez komórkę i już jest fajnie. A potem zaczyna się jazda bez trzymanki, western pełną gębą, ociekający klimatem, wypchany świetnymi pomysłami i ciekawymi postaciami (sowy mariachi pełniące role antycznego chóru naprawdę wymiatają, ale niedaleko za nimi jest burmistrz żółw, Ratllesnake Jake czy oposiczka-dziewczynka; no i jest sam Rango). Od czasu do czasu pojawia się naprawdę abstrakcyjne sceny, nie wiem co brali twórcy scenariusza, ale ja poproszę dwa razy. Można to obczaić już na samym początku seansu ze sceną szekspirowską.
Udźwiękowienie też nie zostaje w tyle - nie wiem jak polska wersja, ale angielska jest rewelacyjna. W końcu podobał mi się Depp (który poza tym dostaje ostatnio role Sparrowowe lub Burtonowskie i jest to już nudne), ale Bill Nighty jest świetny w rolach badassów (głosowo znaczy). Szkoda tylko że ON nie podłożył siebie, trudno, facjata jest wystarczająco rozpoznawalna (brzmi tajemniczo, ci po seansie na pewno będą wiedzieć o co chodzi :D). Osobne zdanie należy się muzyce - ostatnio Hans Zimmer zaskakuje mnie coraz bardziej, najpierw zupełnie nie zimmerowski Sherlock Holmes, a teraz westernowa track ze świetnymi nawiązaniami do Morricone. No i piosenki sówek wymiatają.
Tak więc Rango na pewno zagości w mojej kolekcji, zasługuje na to. Choćby dlatego, że wyłamuje się z tego, że tworząc kreskówę robi się to dwupoziomowo - dla dzieci i dla dorosłych osobne elementy. Twórcy przygody lizarda mają to w nosie i szczerze zastanawiam się, kto dał na to pieniądze, bo nie sądzę, żeby waliły na to tłumy dzieci z rodzicami. Może nie doceniam dzieci, ale nie sądzę, żeby 9-latek dobrze się bawił na tym filmie, sprawdzę to za jakieś 9 lat i dam wam znać.
Tak czy inaczej - lubisz westerny - idź na Rango. Lubisz kreskówki - idź na Rango. Lubisz abstrakcję - idź na Rango. Co tam - jeśli jesteś zblazowanym gościem, który widział już wszystko (cześć Mal!:D) - idź na Rango. Ja w tym filmie nie widzę żadnych wad.
Już sam pierwszy zwiastun zwiastował (haha!) dobrą zabawę z niezłą animacją i ciekawymi bohaterami. Siadamy sobie w kinie, zaczyna się od kawałka dotyczącego nie rozmawiania w kinie przez komórkę i już jest fajnie. A potem zaczyna się jazda bez trzymanki, western pełną gębą, ociekający klimatem, wypchany świetnymi pomysłami i ciekawymi postaciami (sowy mariachi pełniące role antycznego chóru naprawdę wymiatają, ale niedaleko za nimi jest burmistrz żółw, Ratllesnake Jake czy oposiczka-dziewczynka; no i jest sam Rango). Od czasu do czasu pojawia się naprawdę abstrakcyjne sceny, nie wiem co brali twórcy scenariusza, ale ja poproszę dwa razy. Można to obczaić już na samym początku seansu ze sceną szekspirowską.
Udźwiękowienie też nie zostaje w tyle - nie wiem jak polska wersja, ale angielska jest rewelacyjna. W końcu podobał mi się Depp (który poza tym dostaje ostatnio role Sparrowowe lub Burtonowskie i jest to już nudne), ale Bill Nighty jest świetny w rolach badassów (głosowo znaczy). Szkoda tylko że ON nie podłożył siebie, trudno, facjata jest wystarczająco rozpoznawalna (brzmi tajemniczo, ci po seansie na pewno będą wiedzieć o co chodzi :D). Osobne zdanie należy się muzyce - ostatnio Hans Zimmer zaskakuje mnie coraz bardziej, najpierw zupełnie nie zimmerowski Sherlock Holmes, a teraz westernowa track ze świetnymi nawiązaniami do Morricone. No i piosenki sówek wymiatają.
Tak więc Rango na pewno zagości w mojej kolekcji, zasługuje na to. Choćby dlatego, że wyłamuje się z tego, że tworząc kreskówę robi się to dwupoziomowo - dla dzieci i dla dorosłych osobne elementy. Twórcy przygody lizarda mają to w nosie i szczerze zastanawiam się, kto dał na to pieniądze, bo nie sądzę, żeby waliły na to tłumy dzieci z rodzicami. Może nie doceniam dzieci, ale nie sądzę, żeby 9-latek dobrze się bawił na tym filmie, sprawdzę to za jakieś 9 lat i dam wam znać.
Tak czy inaczej - lubisz westerny - idź na Rango. Lubisz kreskówki - idź na Rango. Lubisz abstrakcję - idź na Rango. Co tam - jeśli jesteś zblazowanym gościem, który widział już wszystko (cześć Mal!:D) - idź na Rango. Ja w tym filmie nie widzę żadnych wad.